Oryg.: brak. – Druk.: RN 1 (1922) 114-117. [Kraków, przed czerwcem 1922] [1] Każdemu z ludzi wyznaczył Bóg jakieś określone posłannictwo na tym świecie – już wtedy, gdy wszechświat stwarzał, tak skierowywał pierwsze przyczyny, aby łańcuch nieprzerwany ich skutków tworzył warunki i okoliczności do wypełnienia tego posłannictwa jak najodpowiedniejsze. Każdy zatem człowiek rodzi się ze zdolnościami dostosowanymi [a] do zleconego sobie zadania i przez cały ciąg życia otoczenie i okoliczności – wszystko tak się składają, aby mu dopięcie celu możliwe i łatwe uczynić. I to osiągnięcie celu stanowi właśnie całą doskonałość człowieka; a im kto dokładniej z tego zadania się wywiąże, im ściślej posłannictwo swe wypełni, tym jest większy w oczach Bożych i świętszy. Prócz darów naturalnych towarzyszy jeszcze człowiekowi od kolebki aż do grobu łaska Boża i zlewa się na każdego z nas w takiej ilości i jakości, aby wiotkie siły ludzkie wzmocniły się dostatecznie i nabrały nadziemskiej tężyzny do podołania swemu zadaniu. I wielu świętych przez cały ciąg życia swego stale współdziałało z darami Bożymi czy to naturalnymi, czy nadnaturalnymi. Nie myślę tu jedynie o Przeczystej Bogarodzicy, co wyjątkowym przywilejem już w Poczęciu swym Niepokalana, nawet najdrobniejszym grzechem nie skalała swej duszy – ale myślę o zastępach takich dusz czystych jak św. Alojzy lub rodak nasz św. Stanisław Kostka [b] – stanęły one [c] przed sądem Bożym w szacie niewinności otrzymanej na chrzcie św. Niemniej jednak między świętymi jest [wielu] takich, co przez dłuższy lub krótszy przeciąg czasu nadużywali darów Bożych, a na ciche wołania łaski byli głusi. Jedni z nich, oddani zbytnio zajęciom albo zabawom, chociaż [d] nie grzesznym, zapominali [e] o swym wzniosłym przeznaczeniu: jak św. Franciszek Seraficki, ulubieniec złotej asyskiej młodzieży. Inni znowu, upadłszy nisko i w błocie występku się tarzając, zupełnie już oddalili się [f] od Boga: jak św. Maria Magdalena, św. Małgorzata z Kortony. Inni wreszcie nie znali nawet przedziwnej i przeznaczonej im drogi, jako św. Paweł Apostoł, który otwarcie wyznał [g], że z powodu nieświadomości prześladował Kościół Boży [por. 1 Tm 1,13]. I patrzmy teraz, jak Bóg łaską swoją ich ścigał, jak przy okolicznościach sprzyjających do serc ich kołatał, drogę ich posłannictwa coraz jaśniej okazywał, a gdy poczęli z darami Bożymi współdziałać, stali się świętymi. I tak św. Franciszek słyszy głos nawołujący go, by poszedł walczyć, a gdy posłuszny mu przygotowuje rumaka i zbroję – Bóg mu wyjaśnia, że na czele duchowej drużyny ma stanąć i walczyć [razem] z nią przeciw potęgom piekła: i oto zaczyna inne życie. Święta Małgorzata z Kortony ogląda swego kochanka… cuchnącym trupem i pod wrażeniem tego widoku porzuca grzeszne życie i – nawraca się. A św. Paweł, gdy w największej zajadłości zbliżał się do bram Damaszku, by tam więzić chrześcijan, powalony na ziemię, z zaciętego wroga, gorliwym apostołem Chrystusowej nauki się staje. – I wszyscy ci święci po swym nawróceniu już miary i granicy w służeniu P[anu] Bogu nie znają: nie dość im przestrzegać przeciętnej uczciwości; oni wspinaniem się ku najszczytniejszym wyżynom doskonałości chrześcijańskiej usiłują nagrodzić czas i łaski poprzednio marnotrawione. Dla chwały Bożej i dusz zbawienia żaden trud dla nich nie ciężki, żaden krzyż nie przykry – wszystko to odtąd dla nich rozkoszą, wszystko skarbem, bo wszystko na służbie Bożej miłości! Różnorodne i nieprzeliczone są drogi, jakimi Bóg świętych do przeznaczenia wzniosłego prowadzi. Często darami nadprzyrodzonymi przyrodzone skłonności uzacnia i nimi posługiwać się pozwala i każe – ale niekiedy z tych naturalnych skłonności ofiary żąda, jeśli potrzebne jest to dla wyższego ukształcenia duszy. “Pan Bóg – mówi Bossuet [2] – jeśli pragnie uczynić z ludzi godne siebie istoty, musi urabiać ich rozmaicie, aby się wedle Jego planu uformowały; na jedno tylko wśród tej pracy ma wzgląd: aby usposobieniu wrodzonemu nie zadać wyraźnego gwałtu”. Stąd też jednych wyprowadził Bóg na pustynię i odosobnił całkowicie od ludzi; innych powołał do wspólnego życia [h] i wspomagania się wzajemnego w postępie w doskonałości; jeszcze innych pozostawił w wirze świata, przy pługu, przy warsztatach rzemieślniczych, albo i na królewskich stolicach. Jednych wsławił nauką świecką lub religijną albo społeczną działalnością, a innych za życia pozostawiał w cieniu zapomnienia. Z jednymi jakoby się pieścił, mlekiem pociech duchowych karmił, a innych nasycał twardym chlebem cierpienia: wszystko to zależnie od potrzeb poszczególnej duszy i rodzaju posłannictwa, jakie jej przeznaczył. Święci, choć wiernie postępują za natchnieniem łaski Bożej, jednak nie przestają być ludźmi nam podobnymi i zazwyczaj uczynki ich i słowa noszą charakter ich otoczenia, kraju, ojczyzny. Np. święta Katarzyna ze Sieny, mając w sobie “krew sieneńską”, która wedle wyrażenia św. Bernardyna, jest “krwią słodką”, obsypywała nieraz dzieci pocałunkami; a gdy wezwano ją razu pewnego do skazanego na śmierć, by go pocieszyła nakłoniła do spowiedzi, całą noc, jak matka najdroższe dziecię, tuliła jego głowę do swej piersi. W św. Teresie znów przebija się rycerskość. Pochodząc z “Avila rycerzy”, gdzie nawet kobiety w nieobecności mężów oblężenie przetrzymać były zdolne, przejęła się na wskroś duchem swego miasta i kraju; stąd też w pismach jej spotykamy często wyrażenia: “Bóg walk”, “sztandar Boga”, “z męską odwagą Bogu służyć” [3]. To samo da się spostrzec u św. Ignacego Loyoli, byłego żołnierza, współrodaka św. Teresy [4]. Wielu świętych było miłośnikami muzyki. Św. Franciszek czasem wśród natchnienia brał w ręce dwa kawałki drewna i grał na nich jak na skrzypcach. Św. Teresa w dni świąteczne grywała na małym flecie i bębenku, a św. Ignacego Loyolę muzyka tak porywała, że nie czuł już wtedy żadnego cierpienia. Zwykle postępowali święci Pańscy zupełnie naturalnie; jednak dla wyższej cnoty, a zwłaszcza dla uchylenia się od pochwał i uznania ludzkiego, pod tchnieniem łaski zdobywali się oni na uczynki, w mniemaniu otoczenia, nierozumne i poniżające. Istnym mistrzem w tym względzie był św. Filip Nereusz. Np. gdy delegaci polscy, wysłani do Papieża, dowiedziawszy się o “świętym”, który przebywa w Rzymie, zobaczyć go chcieli, św. Filip uprzedzony o tym, ułożył sobie siedzenie z książek i otoczywszy się dziatwą, kazał jednemu z chłopców czytać żartobliwą książkę i z całą powagą słuchał. Weszli z uszanowaniem posłowie, ale Święty nie pozwalał chłopcu przerywać czytania, a gościom polecił zaczekać. Gdy jednak rozdział następował za rozdziałem, a końca doczekać się nie można było, oburzeni i zgorszeni posłowie oddalili się, a Święty dziękował P[anu] Bogu, że go ominęła chwała ludzka [5]. Widzimy więc, jak różnymi drogami postępowali święci, jak niejednakowo odnosili się oni do darów naturalnych. To jedno było im wszystkim wspólne, że zawsze podporządkowywali je łasce – tej łasce, która częstokroć dźwigała ich z długoletniej ospałości lub nawet grzechowej niewoli. Stąd wszyscy oni, niezależnie od tego, czy drogą zgodną czy sprzeczną z naturą – łaska kroczyć im kazała, wyższym i nadprzyrodzonym życiem żyli: celem ich jedynym Bóg i święta miłość Jego, wszystko zaś inne, sprawy naturalne czy nadnaturalne, miłe czy niemiłe – to do celu wiodące środki. A tak, nic im na szkodę się nie obracało, lecz jeszcze korzyści nieskończone, bo duchowe, odnosili z wszystkiego – gdyż “tym, którzy miłują Boga, wszystko dopomaga ku dobremu, tym którzy są wezwani podług postanowienia święci” (Rz 8,28). [O.] [Maksymilian] [Kolbe] Przypisy [1] Artykuł ukazał się w czerwcowym numerze RN. [2] Bp Jacques B‚nigne Bossuet. [3] Zob. św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości, 3, 5; 18, 5-6; 20, 2; 38, 2, w: Dzieła, t. II, Kraków 1987, 20-21, 89-90, 102, 191. [4] Zob. św. Ignacy Loyola, Pisma wybrane, t. I, Kraków 1968: 454, 676; t. II, Kraków 1968: 128-130, 181. [5] Zob. Żywot św. Filipa Nerjusza, Tarnów 1931, 166.